Autorka: Aga Leśny
Jedną z charakterystyk w modelu Skali Współpracy jest orientacja myślenia – orientacja na problemy vs. orientacja na rozwiązania, część tzw. mindsetu. Ta część modelu stanowi dla mnie duże, osobiste wyzwanie. O ile świetnie opisano konsekwencję negatywizmu i mindsetu koncentrującego się na problemach – o tyle niewiele znajdowałam technik, ćwiczeń czy rozwiązań wspierających zmianę orientacji. Jest mnóstwo czynników, które wzmacniają i utrwalają negatywizm. Wielu też powie, że może być on cechą osobowościową, a zaakceptowanie, że tak jest, jest częścią procesu godzenia się samemu ze sobą. Czy jeśli wiem, że nawyk orientacji na problemy mi szkodzi, mogę go realnie zmienić? Czy tylko psychoterapia lub coaching? Czy są inne możliwości? Terapia i coaching na pewno mogą nas wesprzeć w zmianie, niemniej sięgamy do nich zazwyczaj w sytuacji kryzysowej lub w obliczu dużej zmiany. A jeśli ja chcę zmienić małe rzeczy na co dzień? Czy jest coś innego, coś co może pomóc?
Temat powrócił do mnie przy okazji lektury artykułu o neuroplastyczności autorstwa Joanny Berendt i Anny Andrzejewskiej.
Autorki piszą:
To co robimy, myślimy czy czujemy za każdym razem aktywuje określone sieci neuronalne w mózgu. Co więcej, nasz mózg ma niesamowitą cechę – jest neuroplastyczny. Innymi słowy ma możliwość zmiany swojej struktury i funkcji w oparciu o doświadczenia. To, czego doświadczamy (szczególnie w powtarzalny sposób), zmienia i buduje struktury naszego mózgu, który wpływa na jakość naszego życia. Jeśli w przeszłości mózg uczył się w dużej mierze na negatywnych doświadczeniach, to mogliśmy zbudować mózg, który ma bardzo silnie rozwinięte obwody aktywujące np. niepokój, zamartwianie się, poczucie braku czy złość. Mózg zmienia się na dobre czy na złe – w zależności od tego, na czym skupimy naszą uwagę i jak będziemy interpretować codzienne doświadczenia. Świadomie kierując swoją uwagę i ucząc swój mózg na podstawie pozytywnych doświadczeń, możemy zbudować i wzmocnić struktury neuronalne. One z kolei pomogą nam być szczęśliwymi – możemy ukształtować swój szczęśliwy mózg i dzięki temu rozwijać wewnętrzne zasoby i zwiększać dobrostan w naszym życiu.
„Dobra, dobra” pomyślałam, znowu to samo. Myśl pozytywnie i tak dalej. Tylko jak?
Na szczęście autorki przytaczają kilka praktycznych sposobów*, którymi możemy wesprzeć zmianę orientacji naszego myślania. Dzięki m.in. zakotwiczaniu pozytywnych doświadczeń w ciele czy praktyce przyjmowania dobra Ricka Hansona (neuropsychologa, autora książki „Szczęśliwy mózg”), można, według autorek, plastycznie zmieniać nasz mózg na przyjaźniejsze myślenie o świecie.
Zakotwiczanie w ciele mi się spodobało, ponieważ jest bliskie temu, co znam i praktykuję w 5 rytmach. Uwierzyłam, że takie ćwiczenie ma sens, dużo większy niż powtarzanie sobie w głowie afirmacji „myśl pozytywnie”. Co to dokładnie oznacza? U mnie fakt, że gdy czuję coś miłego – zatrzymuję się w tym stanie i zastanawiam jak czuję, że to miłe. Na przykład dzisiaj cieszyłam się słońcem, które grzało mnie w policzek przez szybę samochodu. Pozwoliłam sobie dokładnie poczuć to ciepło, gdzie dokładnie mnie grzeje, jak to się ma do drugiego policzka w cieniu. Zrobiło mi się naprawdę dobrze i uśmiechałam się do tego słońca. Proste? Proste!
Ćwiczę od kilku dni i mam wrażenie, że to… działa. Na pewno odczuwam redukcję codziennego stresu i odkryłam też, że najłatwiej cieszyć mi się tym co dobre, tym, co mam z natury: słońcem, pięknym niebem – i to też mówi mi coś ważnego o mnie samej. Polecam. Małe, a cieszy.